"Jeden zero dla Baśki" recenzja Dominik Majczak (Historykon.pl)
Na przestrzeni ostatnich 40 lat w Polsce bardzo wiele się
zmieniło. Po pierwsze upadł system komunistyczny, doszło do przeobrażeń
społeczno-gospodarczych, a w końcu weszliśmy do struktur wspólnoty
europejskiej i możemy swobodnie podróżować niemal po całym świecie.
Jednak, czy tak naprawdę w naszej polskiej mentalności również doszło do
jakichś konkretnych zmian? pozbyliśmy się narodowych wad i przywar? Nie
walczymy ze sobą? W ogóle jesteśmy lepsi dla siebie nawzajem? Po
lekturze tej książki można się nad tym długo zastanawiać i dojść do
druzgocących wniosków.
Mogłoby się wydawać, że książka
Elwiry Watały przedstawia tylko prostą historię nieszczęśliwie
zakochanej nauczycielki języka polskiego, która urodziła i wychowywała
nieślubne dziecko w nieciekawych dla Polski rządzonej przez ekipę
Władysława Gomułki latach 60. XX wieku.
Rzeczywiście w kolejnych
rozdziałach można odnaleźć, krótką, ale bardzo treściwą charakterystykę
tego okresu wraz ze wszystkimi jego niedoskonałościami, wadami oraz
niedociągnięciami.
Z drugiej strony jednak odnajdujemy tam także
odniesienia do skądinąd bogatego ówcześnie życia towarzyskiego,
funkcjonowania ruchu hippisowskiego i kontrowersji z nim związanych, a
także różnic w podejściu do życia i stylu życia. Na kolejnych stronach
spotykamy różnych, ale w zasadzie takich samych bohaterów, pełnych
zgorzknienia, zobojętnienia, marazmu i obojętności, czasem tylko na
krótko przerywanej jakimś nietypowym zdarzeniem, słowem lub gestem. Idąc
jednak głębiej, jak w lustrze, odnajdziemy punkty odniesienia do
naszego współczesnego życia.
Para głównych bohaterów – tytułowa
Basia, jej wielka miłość, a zarazem ojciec jej dziecka oraz Eryk, to
ludzie wychowani w różnych światach i na pierwszy rzut oka kompletnie do
siebie niepasujący. W końcu trudno uwierzyć, że inteligentna, choć
niezbyt ładna kobieta pokochała hippisa żyjącego z dnia na dzień, tak
jakby jutra miało nie być. Relację tę można też odwrócić jak hippis,
który w zasadzie nie uznaje żadnych zasad i wszystko jest dla niego
relatywne, może mieć w sobie to coś, co przyciągnie do niego kobietę. Im
się to udało, choć to uczucie sporo ich kosztowało. Basia właściwie
utrzymywała partnera i robiła wszystko, aby niczego mu nie brakowało,
rezygnując przy tym po trochę z tego, co ją cechowało, a więc z poczucia
tego, że robi to co powinna i tak jak powinna. Jest przecież pedagogiem
– przedstawicielem zawodu zaufania społecznego. Zaś Eryk- także
absolwent wyższej uczelni, pomimo tego, że zdobył wiele kobiet i ciągle
żyje z nowymi partnerkami, ciągle myśli o tej jednej jedynej. Próbuje
nawet się zmienić szukając pracy i stabilizacji. Doskonale wie, że swoim
zachowaniem sprawia partnerce ból, ale nic nie jest w stanie na to
poradzić. Widać więc, że on i ona wiele poświęcają dla łączącej ich
relacji. Oboje wychodzą z niej pokiereszowani i chociaż w części
nieszczęśliwi.
Na ich wspólne życie nakłada się cały zestaw
konwenansów i reguł społecznych, których chcąc nie chcąc muszą
przestrzegać. Siłą rzeczy podlegają (a zwłaszcza Basia) ostracyzmowi
społecznemu, zwłaszcza w szkole której pracuje. W końcu dla
konserwatywnego, chociaż nie do końca, grona pedagogicznego, posiadanie
nieślubnego dziecka – a mówiąc wprost bękarta- było poważnym zgrzytem
zarówno dla ludzi, z którymi przyszło jej pracować (z nielicznymi
wyjątkami), jak również dla najbliższej rodziny. Nie trzeba chyba nikogo
przekonywać, jak wielkim chartem ducha musiała wykazać się młoda matka,
aby zapewnić szkrabowi miłość oraz poczucie bezpieczeństwa. W tym celu
ciągle przełamywała bariery i naginała niektóre z zasad.
Ostatecznie
jednak Basia i Piotruś wychodzą zwycięsko z pojedynku, który możemy
porównać do biblijnego starcia Dawida z Goliatem. Pomaga też komuś, kto
bardzo na to liczy. Wygrywa wszystkie bitwy z otaczającym ją światem,
mimo że jest zdana tylko na siebie. Ta kobieta, pomimo ciągłej
niepewności jutra oraz szarości dnia powszedniego staje się silniejsza i
pewna siebie, choć mogłoby się wydawać, że porzuciła już marzenia i
dostosowała je do okoliczności. Stąd tak istotny jest tytuł książki. A
jak ocenić Eryka i pozostałe postaci? To już zadanie dla każdego
czytelnika
z osobna. Od razu też powiem, że nie należy ono do łatwych.
Przyznam
szczerze, że przynajmniej dla mnie na początku w recenzowanej książce
było za dużo odniesień do sfery związanej z seksualnością. Właściwie nie
ma tu wątku, w którym słowo seks by nie padło. Jednak po dłużej
analizie przekonałem się, że jest to pewien wytrych, dzięki któremu
łatwiej jest połączyć fakty, osoby i zdarzenia w całość, dającą pewien
spójny obraz tego co się dzieje i dlaczego dzieje się tak, a nie
inaczej. Język książki jest nieskomplikowany, a ciąg fabularny mimo
tego, że celowo przez Autora nieco pogmatwany, prowadzi czytelnika do
finału
bez niepotrzebnych zakrętów i mielizn. Książka nie jest też za gruba, nawet w wersji cyfrowej.
Kończąc-
pozycja Elwiry Watały nie jest literaturą łatwą, prostą i przyjemną,
ani też nie dla czytelnika w każdym wieku. Jednak serdecznie ją Państwu
polecam, po to aby dokonać dzięki niej dokonać swoistego rachunku
sumienia z roli jaką każdy z nas spełnia w społeczeństwie, a także
odpowiedzieć sobie na pytanie, po której stronie stanęlibyśmy, gdybyśmy
to my dziś, współcześnie, musieli ocenić główną bohaterkę lub kogoś
innego w podobnej sytuacji.
Wydawnictwo: Arkadiusz Siejda
Ocena recenzenta: 5/6
https://historykon.pl/jeden-zero-dla-baski-recenzja/
Komentarze
Prześlij komentarz